(Dobra, wiem, że to powinno BARDZO dawno temu trafić tutaj. No cóż, nie trafiło - trafi teraz)
W sobotę (16.11) byłem na koncercie. Ot, kolektyw blackmetalowych i deathmetalowych kapel - osobiście fanem gatunku nie jestem, chociaż mam swoich ulubieńców. No dobra, było okej. Czwartą kapelą było Visions Of Tondal. I w tym momencie wszystko się zmieniło
Visions Of Tondal to awangarda. To Olaf na wokalu, gdzie jęczy w bardzo ładny sposób. To Kaja na skrzypcach (no, awangarda w końcu). To Simon na basie - znaczy, na czymś, co bas ma przypominać - na koncercie wywijał na jakimś pokracznym wynalazku - o dziwo fajnie mu to brzmiało ( :D ). Pozostaje Tomek na bębnach (gratsy, bo bardzo groovi) i Pivo (vel Mister Yoyo) na gitarze (zazdroszczę Ci tego fractala. A może bardziej MFC. Nadal, zazdroszczę...). Ta wybuchowa mieszanka zapewniła mi ponad pół godziny ubawu i śmiechu na koncercie - wszystko okraszone bardzo fajną, ciekawą muzą.
Nie będzie się to podobać każdemu - cholera jasna, to nie jest Feel żeby wszyscy lubili. Awangarda rządzi się własnymi prawami - Picasso też wparował z kubizmem z butami i nie wszystkim się to podobało - ba, nadal nie wszystkim się to podoba (pochwalę się - ostatnio zgłębiłem sztukę Picassa i - łał - polecam każdemu podróż po google images). Dlatego, żeby zrozumieć Visions Of Tondal należy ich samemu posłuchać. Tutaj. Bo moja recenzja, czy ocena, dużo Wam nie powie o tym, jaka to jest muzyka. Zresztą, opisać ją słowami to tak jakby opisać... Em, nie, nie ważne co, jesteśmy kulturalni. Wyobraźcie sobie.
I tym razem oceny nie będzie. Eksperymentalnie, potraktujcie tą notkę jako zachętę. Zachętę do tego, żeby uruchomić szare komórki, zacząć myśleć i żyć samemu. Samemu szukać takich perełek jak Visions Of Tondal. A nie, jak w radiu powiedzą że coś jest fajne, to ślepo za tym podążać. Gdzie wtedy cały fun z życia?
Nie będzie się to podobać każdemu - cholera jasna, to nie jest Feel żeby wszyscy lubili. Awangarda rządzi się własnymi prawami - Picasso też wparował z kubizmem z butami i nie wszystkim się to podobało - ba, nadal nie wszystkim się to podoba (pochwalę się - ostatnio zgłębiłem sztukę Picassa i - łał - polecam każdemu podróż po google images). Dlatego, żeby zrozumieć Visions Of Tondal należy ich samemu posłuchać. Tutaj. Bo moja recenzja, czy ocena, dużo Wam nie powie o tym, jaka to jest muzyka. Zresztą, opisać ją słowami to tak jakby opisać... Em, nie, nie ważne co, jesteśmy kulturalni. Wyobraźcie sobie.
I tym razem oceny nie będzie. Eksperymentalnie, potraktujcie tą notkę jako zachętę. Zachętę do tego, żeby uruchomić szare komórki, zacząć myśleć i żyć samemu. Samemu szukać takich perełek jak Visions Of Tondal. A nie, jak w radiu powiedzą że coś jest fajne, to ślepo za tym podążać. Gdzie wtedy cały fun z życia?
Wokalista nie równo klaskał, gitarzysta gra na cyfrze, basista miał za dużo strun, perkusja jakoś dziwnie nie w 4/4 i do tego skrzypce - nie polecam, bawiłem się zajebiscie :D
OdpowiedzUsuń