czwartek, 16 stycznia 2014

Wileńska 5: Mój side project

Emm, więc jest tak, że oprócz FTM (i opierdzielania się) mieszkam w takim ładnym miejscu i nagrywam sobie filmiki. Wiem, wiem, jest to bardzo niskobudżetowa produkcja, no ale cóż... Enjoy!

sobota, 11 stycznia 2014

Visions Of Tondal


(Dobra, wiem, że to powinno BARDZO dawno temu trafić tutaj. No cóż, nie trafiło - trafi teraz)

W sobotę (16.11) byłem na koncercie. Ot, kolektyw blackmetalowych i deathmetalowych kapel - osobiście fanem gatunku nie jestem, chociaż mam swoich ulubieńców. No dobra, było okej. Czwartą kapelą było Visions Of Tondal. I w tym momencie wszystko się zmieniło

Visions Of Tondal to awangarda. To Olaf na wokalu, gdzie jęczy w bardzo ładny sposób. To Kaja na skrzypcach (no, awangarda w końcu). To Simon na basie - znaczy, na czymś, co bas ma przypominać - na koncercie wywijał na jakimś pokracznym wynalazku - o dziwo fajnie mu to brzmiało ( :D ). Pozostaje Tomek na bębnach (gratsy, bo bardzo groovi) i Pivo (vel Mister Yoyo) na gitarze (zazdroszczę Ci tego fractala. A może bardziej MFC. Nadal, zazdroszczę...). Ta wybuchowa mieszanka zapewniła mi ponad pół godziny ubawu i śmiechu na koncercie - wszystko okraszone bardzo fajną, ciekawą muzą.

Nie będzie się to podobać każdemu - cholera jasna, to nie jest Feel żeby wszyscy lubili. Awangarda rządzi się własnymi prawami - Picasso też wparował z kubizmem z butami i nie wszystkim się to podobało - ba, nadal nie wszystkim się to podoba (pochwalę się - ostatnio zgłębiłem sztukę Picassa i - łał - polecam każdemu podróż po google images). Dlatego, żeby zrozumieć Visions Of Tondal należy ich samemu posłuchać. Tutaj. Bo moja recenzja, czy ocena, dużo Wam nie powie o tym, jaka to jest muzyka. Zresztą, opisać ją słowami to tak jakby opisać... Em, nie, nie ważne co, jesteśmy kulturalni. Wyobraźcie sobie.

I tym razem oceny nie będzie. Eksperymentalnie, potraktujcie tą notkę jako zachętę. Zachętę do tego, żeby uruchomić szare komórki, zacząć myśleć i żyć samemu. Samemu szukać takich perełek jak Visions Of Tondal. A nie, jak w radiu powiedzą że coś jest fajne, to ślepo za tym podążać. Gdzie wtedy cały fun z życia?

Fleshworld - Like We're All Equal Again


Mnie, jako muzyka, w życiu część rzeczy umyka - już abstrahując od takich rzeczy jak imprezy, bądź tez inne uciechy, ucieka mi masa muzyki, której, najnormalniej na świecie, nie jestem w stanie poznać. I tu z pomocą przychodzą newslettery od wytworni i nowe wydawnictwa spod ich szyldu. Tym razem na tapetę trafił Fleshworld.

Okazuje się, że chłopaki są z Krakowa - miasta, gdzie już od kilku lat urzęduję. W sumie, to aż się dziwię, że nie poznałem ich wcześniej - bardzo podobną kapelę, o jakże przyjemnej nazwie Mord'a'stigmata (notabene też  z Krakowa) znam od pewnego czasu, tym bardziej, że okazuje się, że obie kapele razem grają/grały/będą grać (do wyboru do koloru)

Like We're All Equal Again to cholernie przyjemne, 45 minut post-metalowego grania. Klimatem przypomina mi to pierwszą ep'kę Butterfly Trajectory (którą, swoją drogą, bardzo polecam) - i bardzo dobrze. Polska rośnie w siłę jeżeli chodzi o klimaty postmetalowe - mamy Obscure Sphinx, Thaw, wcześniej wspomniane Mord'a'stigmata i opisywany tu Fleshworld. Jak sami panowie mówią, płyta opowiada o wojnie, o tym, jak absurdalną i bezsensowną rzeczą jest przemoc w niej zawarta. I gdyby wyłączyć Tytusa, który przez całość materiału bardzo ładnie drze gardło do mikrofonu, to i tak byłoby o tym wiadomo.

Z mojego osobistego punktu widzenia - wielkie brawa dla panów gitarzystów - stare porzekadło, że ciężar siedzi w łapie, a nie w ilości gainu na wzmacniaczu ma tu swoje odzwierciedlenie - gitary robią bźźźźdzzziąąąg tak, jak trzeba, nie ma wielkiej, szumiącej... kupy. Ba, nawet basista się nie opierdziela, perkusja nie męczy mnie milionowym blastem w tempie 564623464365 tylko, wraz z zespołem, utrzymuje należyty klimat. Ulubiony numer z całego albumu - Dust Eater.

Słowem podsumowania - warto wydać dwa euro (!) na to, żeby uszy mogły nacieszyć się post-metalowym szaleństwem, a chłopaki żeby mogli iść na kolejne piwo. Naprawdę, piwo jest ważne w życiu, nie mówcie, że nie! A jeżeli nie chcecie tego robić na bandcampie - 18.01 jest premiera tegoż albumu w Krakowskim klubie Schizofrenia - wybieramy się tutaj i wspieramy chłopaków. Gdybym mógł dawać patronaty medialne (gdybym już był na tyle rozpoznawalny) to pewnie bym go dał. A tak, to mogę przybić pionę kamerce w laptopie...

TUTAJ macie bezpośredni link do bandcampu Fleshworld. Posłuchać Wujka Dobra Rada i iść kupić album. Albo chociaż posłuchać. No dobra, to chociaż wejść. Popatrzeć?

Ocena FTM: 4/5

środa, 1 stycznia 2014

2014?

Minęły dwa miesiące od mojej ostatniej recenzji.

Co mogę powiedzieć - koniec roku był dla mnie bardzo zakręcony i wydarzyło się bardzo dużo mniej lub bardziej zakręconych rzeczy. Wszystko w swoim czasie.

A póki co proszę o cierpliwość, dużo zmian się szykuje na przestrzeni najbliższych tygodni.

Loki.